Któż to taki, ten Yang Yang?
Dla wielu: nieznany.
Dla wielu innych: wybitny gracz chiński, specjalista od gier pojedynczych.
Yang Yang jest jednym z trzech singlistów w historii światowego badmintona, który 2-krotnie, pod rząd, w latach 1987 i 1989, zdobył mistrzostwo świata. W tamtym okresie, dla przypomnienia, indywidualne Mistrzostwa Świata rozgrywano co 2 lata.
Na tak zwaną dokładkę wygrał grę pojedynczą w Seulu, w 1988 r., podczas Igrzysk Olimpijskich, w czasie których badminton był jedną z gier pokazowych, mających szanse zakwalifikować się do programu Igrzysk. Stało się to, jak wiemy, w 1992 r. Od tego czasu badminton jest w programie Igrzysk Olimpijskich.
Wrócę do głównej postaci tego wpisu – Yang Yang’a:
Według wersji oficjalnej Yang Yang zaczął trenować badmintona od 12-go roku życia. Do kadry narodowej Chin trafił mając 20 lat. Pierwsze mistrzostwo Chin w grze pojedynczej zdobył mając 21 lat.
Według wersji przekazanej przez trenerów chińskich, którzy byli w Polsce na przełomie lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku Yang Yang był uczniem szkoły sportowej piłki nożnej. Kiedy miał 16 lat trenerzy piłki nożnej doszli do wniosku, że jest zbyt niski, jak na przyszłego piłkarza. Z tego też powodu zakończyła się kariera Yang Yanga jako przyszłego piłkarza.
Trenerzy badmintona obserwując (nie poznałem okoliczności tych obserwacji) Yang Yanga zauważyli u niego naturalną elastyczność (ruchliwość) w nadgarstku podczas odbijania lotki.
Mając za sobą trening piłkarskiej pracy nóg, czyli przygotowanie fizyczne nóg również przydatne w badmintonie, przy zdolności gry nadgarstkiem został przyjęty do szkoły badmintonowej. Przypomnę miał wówczas 16 lat i zerowe, lub niewiele wyższe niż zerowe, umiejętności techniczne badmintonisty.
Po kilku latach intensywnego treningu badmintonowego Yang Yang potwierdził swoimi wynikami diagnozę trenerów.
Zwrócę uwagę, że trenerzy chińscy:
– docenili zdolności, czyli cechy wrodzone, cechy genetycznie odziedziczone, potrzebne badmintoniście – ruchliwość nadgarstka;
– nie oceniali umiejętności, czyli aktualnego stanu sprawności sportowej ukierunkowanej (techniki uderzeń i pracy nóg) i specjalnej (taktyki) – w szczególności.
W tym roku odbył się nabór do badmintonowego Ośrodka Szkolenia Sportowego Młodzieży w Warszawie.
Narzędziami pomiarowymi były sprawdziany oceniające umiejętności:
– wszechstronne,
– ukierunkowane i
– specjalne.
Nie badano zdolności, czyli cech genetycznych, niezbędnych badmintonistom.
Na dodatek wskazano, kto może być kandydatem stającym do testów.
Oznacza to, że narodził się lub narodzili się nam jasnowidze!
Niebywałe, wreszcie mamy takich, którzy wiedzą, kto ma zdolności badmintonowe na podstawie badania umiejętności nie korelujących z przyszłym wynikiem sportowym na poziomie światowym.
Czy jest sensownym porównywanie 16-latka z 19- i 20-latkami przyjmowanymi do OSSM?
Zdecydowanie tak.
Zdolny 20-latek po 2-3 latach intensywnego szkolenia prześcignie wynikiem międzynarodowym wszystkich mniej zdolnych badmintonowo, którzy mieli wcześniej to szczęście, ze wykonali dużą objętościowo pracę specjalistyczną i chwilowo są umiejętnościami najlepsi. Do czasu swojego mistrzostwa sportowego 20-latek ma jeszcze około 5-8 lat trenowania. Z tej perspektywy lepiej jest szukać zdolności, a nie umiejętności.
Wracając do Yang Yang’a: przy jego marnych umiejętnościach badmintonowych nie tylko, że nie dostałby się do badmintonowego OSSM w Warszawie, ale również nie zostałby dopuszczony do testów naborowych.
W historii badmintona polskiego było już wielokrotnie tak, że pojawiali się ludzie uzdolnieni do badmintona, ale, ponieważ pochodzili z niewłaściwego miasta lub od niewłaściwego trenera, nie otrzymali właściwego wsparcia PZBad-u, konkretnie – ówczesnego trenera kadry narodowej. Wsparcie byłoby, gdyby utalentowany człowiek przeniósł się do klubu ówczesnego trenera kadry narodowej.
Ci zdolni, którzy mieli szczęście trafić do trenerów klubowych, twardych i zdecydowanych, mogli w przyszłości pokazać swoją klasę i wreszcie – trafić do kadry narodowej, aby wystartować w Igrzyskach Olimpijskich czy Mistrzostwach Świata. A ilu utalentowanych ludzi straciliśmy?
Podobne informacje o:
– „niewłaściwym pochodzeniu zawodnika”,
– „właściwych miejscach ujawniania talentów badmintonowych”
pojawiają się również obecnie.
Oznacza to, że „powtórka z rozrywki” jest kontynuowana.
W dalszym ciągu nie ma w naszej dyscyplinie zawodowego, czyli bezstronnego podchodzenia do ujawniania talentów, co oznacza:
– oceniania zdolności,
a nie
– oceniania umiejętności.
Skąd to się bierze?
Odpowiedź jest prosta: z amatorstwa, na każdym szczeblu zarządzania polskim badmintonem.
Dlaczego tak jest?
Bo jest nam dobrze w tej piaskownicy.