Ten wyraz twarzy zwycięzcy finałowego pojedynku French Open w grze pojedynczej mężczyzn, rozegranym pomiędzy Chen Long’iem i Shi Yuqi’m, mówi wszystko:
– to ja jestem numerem jeden!
– ty, Yuqi, musisz jeszcze trochę potrenować, abyś wygrał ze mną.
Tym razem obyło się bez głupawych uśmieszków Chen Longa po popełnieniu kolejnego celowego błędu, jak to było w półfinale mistrzostw świata w Nanjing w sierpniu br.
Tym razem obaj gracze zachowywali się serio. Obaj polowali na błąd przeciwnika w tym samym miejscu: KF, wynikającym ze stosowanej przez obu graczy podobnej techniki poruszania się na boisku.
Trzeba przyznać, że Chen Long wprowadził pewne zmiany w technice poruszania się, ale widać jeszcze pewne niedoskonałości.
Półfinałowy pojedynek Chen Long’a z Kento Momota to pojedynek – w 1-szym secie – do oglądania przez koneserów, czyli znawców tego co piękne i wytworne w męskiej grze pojedynczej, w której można obyć się bez nadmiernej ilości zbić.
Można powiedzieć, że:
– Chen Long pięknie „rozciągnął na boisku” Kento Momotę,
– Kento Momota, popełniając kilka błędów technicznych, których na ogół nie popełnia, w 2-gim secie stracił wiarę, że w tym pojedynku może pokonać swojego przeciwnika, grającego dokładnie, bez błędów technicznych.
Podsumowując:
1. finałowy pojedynek Chen Longa wyraźnie wskazał przyszłym jego przeciwnikom:
– że mistrz jeszcze nie odszedł,
– jakie są słabe strony mistrza,
2. półfinałowy pojedynek Chen Longa dał wskazówki przyszłym przeciwnikom Kento Momoty, w jaki sposób, skutecznie, można grać przeciw Japończykowi.