Duńczyk Gemke (21 lat) był przeciwnikiem naszego reprezentanta Adriana Dziółko w pierwszej rundzie gry pojedynczej Mistrzostw Świata. Podobno w meczu z Dziółką (28 lat) Gemke rozegrał znakomity mecz i dlatego nasz reprezentant nie był w stanie podołać przeciwnikowi.
Można było obejrzeć Gemke’go w jego kolejnym pojedynku – z Tajwańczykiem Chou Tien Chen’em.
Gemke, to solidnie wyszkolony gracz, żadna rewelacja. Nie jest to gracz klasy np. Antonsena (21 lat). Duńczyk Gemke jest jednym z wielu średniej klasy graczy.
Jeśli więc Gemke był „ścianą nie do przejścia” dla naszego gracza, to pojawia się pytanie:
– po co Dziółko pojechał na Mistrzostwa Swiata?
Jeśli miał on problemy zdrowotne, czy inne, i nie mógł trenować, tak jak chciałby, to po co nieprzygotowanego gracza wysyła się na tego typu imprezę.
A może chodziło o uzasadnienie:
– potrzeby wyjazdu szkoleniowca od gier pojedynczych na Mistrzostwa Świata?
lub
– potrzeby istnienia w strukturze organizacji szkolenia „fachowca” od szkolenia graczy gier pojedynczych?
lub
– uhonorowanie pracy szkoleniowca od gier pojedynczych, przez ufundowanie mu wycieczki do Chin?
Bez względu na odpowiedź – w każdej z wersji: to był niepotrzebny wyjazd szkoleniowca, na koszt polskich podatników.
Przy okazji startu naszych 3-ch graczy w tegorocznych Mistrzostwach Świata ujawiły się wątpliwości natury szkoleniowej, a w związku z tym: wątpliwości natury organizacji szkolenia.
Można więc przypuszczać, że nasz „fachowy” dział szkolenia wyciągnie właściwe wnioski tyczące organizacji szkolenia i już „od jutra” słońce zajaśnieje na horyzoncie polskiego badmintona, bo rzeczony dział szkolenia przekona do zmian, jeszcze bardziej podobno fachowy od działu szkolenia, jeśli chodzi o organizację szkolenia sportowego, zarząd.